Dziś Walentynki! Fajnie, że akurat wypadły w czasie ferii i możemy ten dzień spędzić razem. Dzień zaczął się od prac plastycznych. Te oto arcydzieła są dowodem na to, jakie efekty można osiągnąć, jak dzieciom podejdzie temat. Odnoszę się tu szczególnie do Pynia, który w przeciwieństwie do Talkusi nigdy zapałem do rysowania ani pisania nie pałał. A tu proszę, jak starannie i bezbłędnie napisał i narysował poniżej:
![]() |
Napis brzmi: „Walentynki” |
A Talkusia wyprodukowała aż dwa arcydzieła. Po jednym na każdy swój język:
A inspiracją do naszych kartek, była książka „Franklin i walentynki”, którą z samego rana po aktorsku nam odczytała Talkusia. Książka bardzo słodka, która Walentynki przedstawia jako święto, kiedy okazujemy miłość naszym przyjaciołom. I dziś cały dzień czułam, że moje bąbelki są moimi najlepszymi przyjaciółmi. Dzień cały był wypełniony zabawą, śmiechem i „pitulaniem”. Teraz czekamy na Tatusia, by wrócił z pracy i dołączył do naszej krainy miłości. Dziękuję w tym miejscu Franklinowi, który wprowadził nas w ten walentynkowy nastrój!
Morał z dzisiejszego dnia płynie taki: szukajmy tematów bliskich dzieciom, by zachęcić je do posługiwania się naszym językiem w mowie i piśmie. A dlaczego Walentynki nie miałyby przemawiać do dzieci? Wiem, amerykański kicz i tak dalej, ale które dziecko nie lubi różowych i czerwonych serduszek? Które nie lubi poczuć się kochane i rozpieszczane?
Wiadomo, że każde dziecko będzie miało inny gust i wiadomo, że ten gust wraz z czasem będzie się zmieniać. Podążajmy za nim i podsuwajmy dzieciom zajęcia, książki i zabawy, które pobudzą ich wyobraźnię. Wtedy nawet nie poczują, że się uczą.