Z ogromną przyjemnością przedstawiam Wam drugą część historii nadesłanej przez jedną z czytelniczek Bilingual House – panią Ewę, która jest dziennikarką i matką dwojga prawie dorosłych dwujęzycznych dzieci. Po sukcesie pierwszej części opowieści, w której pani Ewa relacjonuje dwujęzyczną historię swojego syna Alexandra, u którego zdiagnozowano spektrum autyzmu (AS), dziś cześć druga, poświęcona córce pani Ewy, której osiągnięcia pokazują, jak dwujęzyczność może stać się źródłem sukcesu. Wspaniały dowód na to, jak wiele korzyści intelektualnych i nie tylko daje nam dwujęzyczność.
Wraz z mężem wyemigrowałam z Polski do Stanów Zjednoczonych ćwierć wieku temu. Tam oboje skończyliśmy studia, a po kilku latach jako pracownicy dyplomatyczni przeprowadziliśmy się do Niemiec, gdzie mieszkamy do dziś. Baza Amerykańska poza kontynentem, to takie państwo w państwie, a my mamy ten przywilej, że jesteśmy, istniejemy jakby w dwóch światach na raz; jednocześnie poznajemy obyczaje, zwyczaje, kulturę i otoczeni jesteśmy przez dwa obce języki.
Tysia przyszła na świat 3 lata po narodzinach Alexandra. Podobnie jak brat, w domu, od początku słyszała język polski. Dodatkowo – i też, jak było to w przypadku brata – codziennie czytałam im bajki po polsku, a wieczorem dzieci słuchały piosenek lub kołysanek w języku polskim, albo bajek, czytanych np. przez p. Irenę Kwiatkowską. W wieku trzech lat córka zaczęła chodzić do niemieckiego przedszkola, a chwilę później na zajęcia min. baletu, jeździectwa i malarstwa, które również były prowadzone w lokalnym języku. I tak było przez 3 lata.
Tysia ominęła zerówkę i w wieku 6 lat od razu poszła do pierwszej klasy w amerykańskiej szkole. Nadal jej językami był polski w domu i niemiecki poza domem, np. na zajęciach dodatkowych, których jeszcze przybyło. Z językiem angielskim była trochę osłuchana, min. znała go z podwórka, szkółki niedzielnej oraz telewizyjnych bajek dla dzieci, ale raczej się nim nie posługiwała. Po trzech miesiącach jej pobytu w szkole, na pierwszej wywiadówce, dowiedziałam się, że córka jest doskonale przygotowana do tego, aby być w pierwszej klasie, a brakami słownictwa w języku angielskim nie należy się przejmować, bo bardzo szybko je nadrobi. I tak też się stało. Tysia chłonęła wiedzę, a znajomość języka angielskiego z miesiąca na miesiąc była coraz lepsza. Od czwartej klasy, kiedy wystawiane były już stopnie na świadectwach (są wystawiane co kwartał) córka miała zawsze same A (nawet z „+”). Na zakończenie szkoły podstawowej, czyli piątej klasy – i znów, podobnie jak brat – dostała, certyfikat podpisany przez prezydenta USA, za wybitne osiągnięcia w nauce. Taki sam certyfikat moje dzieci dostały również na zakończenie szkoły średniej (middle school), czyli ósmej klasy. Oprócz tego, Tysia wielokrotnie była nagradzana za wybitne wyniki w nauce (syn również był kilka razy) w poszczególnych przedmiotach, w tym często w języku angielskim. W klasach 7-ej i 8-ej jako przedmiot miała intensywny język hiszpański na poziomie high school (czyli klasy 9-12). Był to już jej czwarty język, którego się uczyła, i tu również była dwa razy nagradzana jako najlepsza uczennica. Od wczesnych lat córka brała aktywny udział w musicalach szkolnych, a krótko później zaistniała na deskach lokalnego, amerykańskiego teatru.




W wieku 14 lat Tysia zadebiutowała jako tłumaczka. Jej znajomość języka angielskiego i niemieckiego zostały wystawione na próbę podczas otwarcia tablicy pamiątkowej oraz muralu, daru Amerykanów mieszkających w Niemczech dla narodu niemieckiego. Tysia przez całą godzinę tłumaczyła – z niemieckiego na angielski oraz z angielskiego na niemiecki – wypowiedzi mera miasta, komandora amerykańskiego, kuratora, dyrektora szkoły, nauczycieli i gości. Po zakończeniu uroczystości gratulacjom jej umiejętnościom nie było końca, a zawodowy tłumacz, który był wśród gości, założył że córka jest starsza i z miejsca zaproponował jej pracę w swoim biurze.
W 10 klasie Tysia na najwyższą ocenę zadała egzamin na poziomie uniwersyteckim z języka niemieckiego.
Dziś jest w 11 klasie, nadal doskonale się uczy (na 131 jedenastoklasistów ma najwyższą średnią) i nadal bez problemu posługuje się trzema językami. Zamierza studiować w Brukseli i nauczyć się jeszcze francuskiego, a jak znajdzie czas, to i rosyjskiego.
Na koniec, jako doświadczona już mama nastolatków, chcę zaapelować do rodziców, którzy mają jeszcze wątpliwości co do tego, czy uczyć dzieci, drugiego języka. Tak, tak, tak, jak najbardziej! Możliwość nauki drugiego, czy trzeciego języka to dar, to dar, który nie jest dany każdemu, to dar, za który kiedyś dzieci będą nam wdzięczne i nam podziękują. Wczesna nauka drugiego języka nie hamuje tego, jak dziecko będzie się rozwijać i uczyć, a wręcz przeciwnie, może jedynie pomóc. Nauka drugiego języka ma ogromny wpływ na wszechstronny rozwój dziecka, jego słuch i inteligencję, co spowodowane jest powstawaniem i rozwijaniem się nowych połączeń w korze mózgowej.
Dziękuję za poświęcony czas i za to, że mogłam się podzielić swoim doświadczeniem.
Ewa
Wielkie brawa dla dzieci . Jest bardzo trudno poukładać te języki w głowie może tak to napisze . Jestem mama rownież dwójki dzieci syn 16 letni córka 7 lat . Będąc młoda dziewczyną wyjechałam do Grecji gdzie poznałam męża obywatela Egiptu . Wiec już to 3 języki które były w naszym domu . Kiedy urodziłam syna maź próbował mowić po arabsku do syna ale syn widocznie wybrał grecki i polski ,arabski to tylko słyszał w telewizji . Kiedy już syn miał 9 lat urodziłam córkę która tak jak syn była dwujęzyczna . Kryzys w Grecji spowodował ze wyjechaliśmy wszyscy do Francji . Od 4 lat doszedł następny język francuski . Może to brzmi śmiesznie ale tak jest . Mi jest bardzo cieżko nauczyć się francuskiego mimo ze już znam inny obcy język . Ale syn radzi sobie swietnie córka widocznie wybrała tylko polski mówi dobrze i francuski który tez już opanowała . Po grecku niechce słuchać choć ostatnio poprosiła mnie bym ja zapisała na język arabski bo dużo dzieci mówi w tym języku i jej się podoba . Kiedy dzieci mówią w kilku językach to znaczy ze maja dar i możliwości w przyszłości . A w dzisiejszych czasach jest to naprawdę ważne .
Pani Danuto,
Dziękuję, że zechciała Pani podzielić się z nami swoją historią. Faktycznie jest ona dość zawiła i zawiera wiele języków! Trzymam kciuki za całą Pani rodzinę, aby owo poukładanie języków wszystkim się udało, a przede wszystkim Pani. Nam dorosłym jest zawsze trudniej osiągnąć wielojęzyczność niż dzieciom, co nie oznacza, że jest to niemożliwe!
Pozdrawiam serdecznie, Aneta