Dziś się będę chwalić. I będę chwalić Pynia. Pamiętacie jak zaczęłam robić książeczki do nauki czytania? Można o nich poczytać tu. Ostatnio wpadłam również na pomysł przerabiania angielskich książeczek do nauki czytania, z których niegdyś korzystał mój mąż. O nich tu. A zaczęło się to tak.
Bazując na podstawach nauki czytania i pisania, które wprowadziłam poprzez zabawę klockami LOGO (więcej tu), pragnęłam przenieść Pynia na kolejny poziom czytania po polsku. Ponieważ szkoła angielska zapewnia mu intensywny trening czytania po angielsku, jego czytanie w tym języku zaczęło znacznie wyprzedzać czytanie po polsku. W polskich tekstach zaczęłam obserwować odczytywanie polskich liter tak jak angielskich, np. c jako k, i jako y. Elementarz, z którego z powodzeniem korzystałam ucząc Talkusię, w przypadku Pynia powoli zaczynał mnie zawodzić. Rozpraszał się patrząc na stronę z długim tekstem. Zniechęcał się widząc trudną dla niego do odczytania czcionkę imitującą pismo ręczne (o niej osobny post). Powoli czytanie z Elementarza stawało się dla Pynia tylko obowiązkiem i ledwie podtrzymywało już zdobyte umiejętności zamiast motywować do zdobywania nowych. Wtedy zaczęłam tworzyć dla Pynia własne pomoce do nauki czytania i pisania po polsku. W końcu każde dziecko jest inne! Dziś stwierdzam, że moja praca opłaciła się.
Pynio zrobił w czytaniu ogromny krok do przodu:
- nie czyta już polskich tekstów „po angielsku”,
- lepiej koncentruje się podczas czytania,
- czyta znacznie płynniej,
- jego synteza i analiza fonemowa wydają się bardziej zautomatyzowane,
- lepiej rozumie treść tekstu,
- a przede wszystkim CZERPIE Z CZYTANIA PRZYJEMNOŚĆ!
Zobaczcie sami!
Okleiłam tu kolejną „antyczną” książkę z serii „Peter and Jane”. U nas, po burzliwej naradzie występuje Piotr i Jania. Oryginalny tekst tłumaczę w sposób dość dowolny, czasem tworząc własne gry, jak ta w filmiku poniżej, która wiąże tekst z obrazkiem i sprawdza rozumienie. Pynio ją uwielbia i nawet nie czuje, że czyta!
Tu Pyniowi bardzo nie spodobał się zabawkowy piesek na obrazku i bardzo obraźliwie go nazwał. „Kupkowy” piesek musiał być natychmiast zasłonięty 🙂
Przy okazji możecie tu usłyszeć jak moje dzieci mówią po polsku, a przypominam, że oboje urodzili się w Anglii i w Polsce bywają tylko na dwutygodniowych wakacjach. Ich głównym źródłem języka polskiego jestem ja, ale także stymulują się wzajemnie, gdyż najchętniej rozmawiają ze sobą po polsku. W tle tych nagrań słychać chwilami Talkusię, która nawet też bardzo czymś w pewnym momencie szeleści. Kto z Was wysłucha, czym też Talkusia szeleści? Może coś je?
Witam
Niedawno z sześcioletnim synem zaczęliśmy naukę czytania po polsku. Faktycznie, jak Pynio kiedyś, mój syn zamienia niektóre polskie głoski na angielskie (np. w czyta jako ł, a c czyta jako k). Na chwilę zwątpiłam, I chciałam nieco przystopować z nauką czytania po polsku, ale wnioskuję, że z czasem I w miarę ćwiczeń będzie wiedział jak przeczytać?
Na pewno! Ciepliwości 🙂
Pani Marto, Absolutnie nie zaprzestawałabym nauki czytania po polsku, tylko czytała więcej. Wraz z upływem czasu będzie coraz lepiej 🙂