Dziękuję bardzo za Wasze słowa wsparcia po moim powrocie z poświęconego dwujęzyczności i dwukulturowości seminarium na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Jeszcze jedna refleksja po seminarium. Refleksja ważna.
Padły tam następujące słowa autorstwa profesora Colina Bakera z Bangor University w Walii (Wielka Brytania):
Aby zapewnić dziecku dwujęzycznemu optymalny rozwój, należy stymulować oba języki, a szczególnie ten, który ma niższy prestiż społeczny.
Rodzice wychowujący dzieci w dwóch językach mają wielkie szczęście, gdy język mniejszościowy ich dziecka należy do tzw. wielkich języków światowych, np. francuski, niemiecki, angielski, włoski, czy hiszpański, a ostatnio także chiński. Wtedy oni sami, dziecko, a także otoczenie naturalnie akceptują i popierają ten prestiżowy język, automatycznie zwiększając jego szanse na przetrwanie i rozwój. O wiele gorzej prezentuje się sytuacja, gdy język mniejszościowy ma niski prestiż społeczny, jak np. język polski. Pojawia się wtedy pytanie: “a po co Ci ten język?”, które podważa cały sens wychowania dwujęzycznego. Bo wszyscy wiedzą po co angielski, czy niemiecki, ale po co polski? Polacy czują, że chcą przekazać dziecku swój język, ale często trudno im logicznie uargumentować, jakie praktyczne korzyści będą z tego płynąć. A już na pewno ciężej będzie przełożyć znajomość języka polskiego niż innego bardziej prestiżowego na wymierne korzyści materialne. Ale nie samą materią człowiek żyje!
Na Uniwersytecie Śląskim padła propozycja, byśmy wspólnie pracowali nad poprawą polskiej gospodarki i wizerunku Polski w świecie, co przyczyni się do wzrostu prestiżu państwa i języka polskiego. Zgadzam się, ale jest to projekt długofalowy. Potrzeba wielu lat, aby takiego dzieła dokonać, a dzieci rosną szybko. Co można zrobić tu i teraz, by podnieść prestiż języka polskiego (lub innego mało prestiżowego) w oczach osoby tu najważniejszej – naszego DZIECKA?
- Polacy wyjeżdżają z Polski z różnych przyczyn, ale wielu z nich ma jedną cechę wspólną: lubią marudzić i roztrząsać problemy. Przestańmy nieustannie narzekać na Polskę, politykę, sytuację gospodarczą, czy obyczaje tam panujące w obecności dziecka. Mówmy za to o pozytywach dotyczących naszej ojczyzny. Zadziwiające, jak wiele dzieci słyszą i rozumieją z rozmów dorosłych. Wykorzystajmy to do budowania przyjemnych skojarzeń z Polską.
- Przestańmy podkreślać, jak trudny jest nasz język. Pojęcie trudności języka jest bardzo względne. Nie chcemy przecież naszego dziecka zniechęcić do dalszej nauki!
- Odwiedzajmy Polskę, pokazujmy, jak się zmienia na lepsze. Niech wakacje w Polsce staną się prawdziwie atrakcyjne i nowoczesne (oprócz muzeów i skansenów odwiedzajmy również parki rozrywki, parki wodne, kina, itp). Pozytywne wspomnienia związane z używaniem języka w środowisku jednojęzycznym będą procentować przez cały rok.
- Zachęcajmy naszych znajomych i rodzinę reprezentujących język i kulturę większościową do poznania Polski. Wszyscy obcokrajowcy, których znam są zachwyceni Polską i wielu z nich już odwiedziło nasz kraj. Następnie podczas wspólnych spotkań chętnie dzielą się pozytywnymi wrażeniami, co również nie omieszka pochwycić czujne ucho malucha. Jeżeli moi angielscy znajomi i rodzina chwalą Polskę, to dla moich dzieci brzmi o wiele wiarygodniej niż wtedy, gdy robię to sama.
- W związkach międzykulturowych zachęcajmy partnera i najbliższą rodzinę ze strony kraju większościowego do nauki języka mniejszościowego i poznania związanej z nią kultury. Mój mąż jest Anglikiem i na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat zdołał się nauczyć języka polskiego, bardzo polską kulturę (łącznie z polskim sportem) w naszej rodzinie promuje, co skutkuje o wiele lepiej niżbym robiła to tylko sama. Obserwacja z polskiej szkoły – dzieci z polsko-angielskich związków, których angielski rodzic uczęszcza na kurs języka polskiego, lepiej mówią po polsku! Rodzice mojego męża również zdołali nauczyć się przynajmniej kilku polskich słów. Mąż sam także mówiąc po angielsku nazywa siebie tatą, zamiast dad, a jego rodzice występują jako babcia i dziadek zamiast grandma i grandad. Wszyscy chętnie próbują polskich potraw. Największym powodzeniem cieszą się dania wigilijne i polskie ciasta! A jeżeli polska kultura jest OK, to i język jest OK!
- Szacunek i akceptacja dla obu języków owocuje pozytywną identyfikacją z oboma kulturami. Jeżeli reprezentanci jednego języka i kultury w rodzinie okazują zainteresowanie i szacunek drugiemu językowi i kulturze bez względu na ich prestiż, to w domu wytwarza się atmosfera wzajemnej akceptacji i równowagi. Na przykładzie naszej rodziny: ja i moi rodzice będąc w Anglii respektujemy panujące tu obyczaje a mąż i jego rodzina postępują tak samo w stosunku do polskich tradycji i obyczajów. Dziecko widzi w ten sposób oba języki, mimo iż obiektywnie jeden z nich ma niższy prestiż, jako równe sobie. Nie musi wybierać pomiędzy nimi, tylko widzi siebie jako osobę dwujęzyczną i dwukulturową, tak jak pozostali członkowie rodziny.
Tyle ode mnie na ten temat. Co myślicie o moich pomysłach? Mamy tu jakieś szanse, czy jest to bardziej walka z wiatrakami? A może macie swoje sposoby na podniesienie prestiżu języka polskiego? Czekam na Wasze komentarze 🙂
I wszystko racja…nawet nie przyszło mi do głowy, że nie należy mówić o naszym języku jako trudny. Przyznaję – mówiłam, ale dzieciaki dumne są, że jeden z trudniejszych :-)! Dzięki! Pozdrawia żona cudownego męża Amerykanina :-)!
Witam Cię na nowej stronie, Aniu 🙂 Masz mądre dzieci, które nie boją się trudnych języków. I pozdrawiam cudownego męża Amerykanina!
Ja tez podpisuje sie pod tym co powiedzialas , moja Zosia z utesknieniem czeka na wakacje w Polsce w tym roku tematem przewodnim byl Smok Wawelski I zwiazane z nim Legedy. Boze nigdy nie zapomne Zosi miny kiedy zabralam ja do Jamy Smoka to bylo niesamowite jak Ona to przezywala:)Pozniej wyjezdzamy kolejka na Gubalowke I wielki pies z barylka haha I to jest pieknie,ze to zachwyca I to jest prawda , ze trzeba byc dumnym ze swojego pochodzenia ,z jezyka I kultury bo czym jestesmy bez tego… Mowie o tym z doswiadczenia bo w angielskiej klasie moja corka jest Zosia a nie Sophe ,Pani potrafi powiedziec dzien dobry pomimo tego ze tylko ona jest Polka i Zosia jest dumna,ze w wieku 5 lat potrafi mowic w dwoch jezykach! Serdecznie pozdrawiam
W naszej szkole moje dzieci też są jedynymi Polakami w klasie i tak samo, jak Twoja Zosia nie lubią, gdy ich imiona ktoś przekręca na angielskie 🙂 A wizyta w smoczej jamie jeszcze wciąż przed nami. Dzięki za przypomnienie nam o tej atrakcji. Pozdrawiam
Asiu! Jak napisałaś o tym psie, to pomyślałam, ze warto budować dobre nastawienie do Polski i języka poprzez pokazywanie swoich starych zdjęć z dzieciństwa (z psem np ;-)), opowiadanie, a potem je zabrać w to miejsce! Takie powroty w miejsca znane mogą być piękne. Bo jest co opowiadać!
To prawda.Ja od wielu Polek mieszkających za granicą wiele razy słyszałam,że nnie warto uczyć dziecka języka polskiego, bo po co mu on? Na szczęście znam więcej takich co jednak uczą dzieci naszego jezyka ojczystego.Po co?Choćby po to ,by umiało ono dogadać się z babciami, wujkami i kuzynostwem w Polsce.Tak jak piszesz – nie zawsze strony materialne muszą być najwazniejsze. Ja zrobię wszystko co w mojej mocy ,by nauczyć córkę mówić po polsku, a także czytać i pisać.Nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej. A z pomocą takich stron jak twoja na pewno będzie mi łatwiej.Dziękuję:)
Zgadzam się Basiu, że argument kontaktu z rodziną w Polsce jest najsilniejszy. Trudno go odeprzeć 🙂
Witam! A co zrobic w takiej sytuacji: Moj maz jest Francuzem, mieszkamy we Francji, dzieci (4 i 2 lata) sa dwujezyczne. Maz ma bardzo pozytywne podejscie do polskiego i polskiej kultury, rozumie polski, troche nawet mowi po polsku. Ale jego rodzice sa nastawieni wrecz wrogo. Nie ma mowy zeby sie nauczyli paru slow po polsku, otwarcie domagaja sie zebym w ich obecnosci nie mowila do dzieci po polsku (bo to nieuprzejme), o Polsce nie wiedza nic i nic ich na ten temat nie interesuje. Tlumaczenie im zasady OPOL i dlaczego to wazne zeby ich wnuki mowily rowniez po polsku mija sie z celem – probowalismy – oni tego nie zrozumieja. Ich negatywne nastawienie juz zaczyna rozumiec starsza corka – w ich obecnosci zaczyna do mnie mowic po polsku szeptem. Co robic? Oni i ich nastawienie juz sie nie zmieni, dla nich niewatpliwie polski i polska kultura ma niski prestiz i wyraznie daja do zrozumienia, ze denerwuje ich, ze ich wnuki szwargocza miedzy soba w jakims barbarzynskim narzeczu, ktore im sie do niczego w zyciu nie przyda.
PS. Zazdroszcze wspanialego podejscia rodziny meza i pozdrawaim! Ewa z Francji
Przyznaję, że pod względem językowym i nie tylko miałam duże szczęście do teściów. Teraz jest już znacznie lepiej, ale w początkowych latach życia dzieci, kiedy jedno długo nie mówiło wcale, a drugie tylko po polsku, musiało im być bardzo ciężko, ale nie zaprzestali nas wspierać w dwujęzyczności. Do dziś im za to dziękuję.
Tobie, Ewo życzę wytrwałości. Dobrze, że masz oparcie w mężu. Może poprzez niego uda Ci się zmienić negatywne nastawienie teściów?
Pozdrawiam ciepło 🙂
Ewo, szczerze współczuję takiej sytuacji. Wiem jak się musisz czuć, bo od niedawna jestem w podobnej sytuacji. Mieszkamy w kraju męża, na Tajwanie, i dzieci nasze (11 i 16 lat) są wielojęzyczne, ze mną zawsze mówią po polsku a z mężem po chińsku. Do niedawna rodzinie męża nie przeszkadzało to, że uczę dzieci polskiego i że nawet w ich obecności rozmawiamy między sobą po polsku. Jednak gdy zorientowali się, że dzieci lepiej mówią po polsku, wolą czytać i pisać po polsku niż po chińsku, to zaczęli być wrogo nastawieni do języka polskiego i … moich dzieci (dzieci nie dostały np prezentów ani na Boże Narodzenie, ani na Chiński Nowy Rok ani na urodziny, a dawniej było to w zwyczaju). Ja jednak się nie poddaję i nadal uczę dzieci polskiego. Ponieważ ostatnio rzadko (raz na dwa-trzy miesiące, a dawniej co tydzień) spotykamy się z rodziną męża, to staram się przy nich jak najmniej mówić do dzieci, ale one z kolei cały czas rozmawiają ze sobą po polsku – chyba chcą specjalnie zdenerwować swoje ciotki 😉 (ale to taki wiek). Tobie radzę nie poddawać się i nadal mówić do dzieci po polsku i rozmawiać z nimi o Polsce.
A czy nawet argumenty, że dzieci będą musiały jakoś dogadać się z polskimi dziadkami, ciotkami i wujkami nie trafiają do Twoich teściów?
Pozdrawiam z drugiego krańca świata i życzę wytrwałości.
Dorotko, jak miło, że tu zajrzałaś!
Nie wiedziałam, że tak wygląda u Was sytuacja z teściami 🙁 Co za zmiana, co na to dzieci? Nie pytają o prezenty i wizyty u dziadków? I jak im dyplomatycznie odpowiadać? A może po prostu być szczerą i mówić, co myślisz o postępowaniu dziadków?
Ściskam Cię mocno 🙂
Dzieki dziewczyny za slowa pociechy! Tesciowie wiedza, ze dzieci ucza sie po to, aby mogly sie dogadac ze swoja rodzina w Polsce, ale w sumie im moja rodzina jest zupelnie obojetna, wiec traktuja to troche na zasadzie ok, niech sie ucza, ale nie u nich w domu. Uwazaja, ze bedac u nich mam sie zwracac sie do dzieci po francusku (kilkakrotnie sie juz tego domagali, a ja ciagle po polsku, wiec mamy impas ostatnio). Polskie potrawy i tradycje – nie zycza sobie u siebie w domu. Jak spedzamy u tesciow Boze Narodzenie to sie z dziecmi dziele oplatkiem w sypialni, przed wyjsciem na kolacje. Przeciez one w koncu zrozumieja, ze robimy to niejako w ukryciu. Powinnam chyba zarzucic oplatek, ale tak mi szkoda bo jestem do tej tradycji przywiazana. I wiele innych, czasem w sumie drobiazgow, ktore niestety skladaja sie na ogolnie negatywna atmosfere wokol dwujezycznosci moich dzieci. Ograniczenie wizyt u tesciow sie nie wchodzi w rachube, a ja boje sie jak ich podejscie wplynie na nastwienie moich dzieci do polskiego w przyszlosci? Juz widze efekty, corka zaczyna sie wstydzic mowienia po polsku i przy dziadkach szepcze do mnie. Co bedzie dalej?
Artykul jest swietny (w ogole wspanialy blog), wiele cennych rad jak budzic w dziecku dwujezycznym dume z jego polskosci. Ale co zrobic gdy najblizsze otoczenie jest zle nastawione i bynajmniej nie chce wspolpracowac? Jak taka dume podtrzymac?
Ewo, dołączam jeszcze niektóre pomysły kilku mam z Facebooka:
Ola La pisze: “jeśli dzieci maja dziadków, kuzynów, inna dalsza rodzinę lub znajomych w Polsce i regularnie Polskę odwiedzają, polski zdecydowanie im się przyda. Jeżeli nie ma szansy na zmienienie podejścia francuskich dziadków (wiem, ze czasami zabranie do Polski na wycieczkę może zmienić podejście) trzeba po prostu robić swoje i się nie oglądać na innych.”
Olga Mecking pisze: “Trudna sytuacja! Moi teściowie też nie byli zachwyceni, ale jak zobaczyli że dzieci mówią po niemiecku to się uspokoili. Czasem można tłumaczyć i tłumaczyć, i nic to nie da 🙁 Ale warto porozmawiać z dziećmi dlaczego chcemy aby mówiły po polsku i dlatego powinny być dumne z tego, że wychowują się w tym języku. Moim zdaniem dobre relacje z rodzicami (także przekazywane przez język) jest ważniejsze niż to, żeby dziadkowie rozumieli co się dzieje między matką a dzieckiem. Moim zdaniem to co robią teściowie jest o wiele bardziej nieuprzejmie!”
Ola La pisze: “Dziadkowie czasami zapominają, ze nie są rodzicami swoich wnuków i kierując się niby dobrem dziecka niszczą autorytet rodziców. To jest naprawdę przykre i dotyczy nie tylko dwujęzyczności, ale wielu kwestii związanych z wychowaniem dzieci. Możliwe, ze największą szanse na zmianę nastawienia dziadków maja same wnuki np. przywożąc im prezent z Polski (może jakiś ładny album po francusku ze zdjęciami zabytków czy przyrody lub jakiś polski specjał, który może się dziadkom spodobać), wysyłając pocztówkę za każdym razem, gdy są w Polsce opisując po francusku co ciekawego robiły i widziały itp. Samym zaś dzieciom można tłumaczyć, ze są jak Chopin 😉 , bo miał ojca Francuza i matkę Polkę i mówił w dwóch językach.”
Jeżeli korzystasz z Facebooka, to zapraszam Cię do grupy Dwujęzyczność dziecięca, gdzie spotkasz wielu rodziców dzieci dwujęzycznych, niektórych nawet w podobnej sytuacji do Twojej.
Pozdrawiam serdecznie i rób dalej swoje 🙂
Dzieki! Sie wygadalam, ale czasem mnie zazdrosc straszna chwyta jak widze, ze sa dziadkowie ktorzy pomagaja i wspieraja… chcialabym zeby moi przynajmniej tolerowali. Dalej robie swoje oczywiscie 🙂 pozdrawiam!
Zgadam sie z artykulem. Ja of poczatku bylam swiadoma opini o jezykach prestizowych I niszowych…dlatego moja corka of najmlodszych lat slyszy jak cudownym krajem jest Polska. Naturalne piekno, dzikie lasy, duzo ciekawych zwierzat oraz ciekawa kultura narodu. To zaowocowalo miloscia do Polski. Corka poprostu uwielbia jezyk polski I wszystko co z Polska zwiazane. Nie narzekam przy niej na rozne rzeczy ktore mnie draznia…jest wiele rzeczy ktore rowniez draznia mnie w Anglii ale nie roztrzasam sie nad tym jak jest w Pl a jak w UK. Porownania tego typu sa dla mnie poprostu bezsensowne… Jak to uslyszalam niedawno”Krowie placki znajdziesz na kazdym polu” 😉 Pozdrawiam wszystkich
Tak trzymać, Mario!
Ważną kwestię poruszyłaś. Wystrzegajmy się nie tylko narzekania na Polskę, ale też narzekania na naszą nową ojczyznę, czy nieustannego porównywania obu krajów. Można przecież akceptować oba kraje ze wszystkimi ich wadami i zaletami 🙂
Przeczytalam jednym tchem i juz sobie skopiowalam na czarna godzine i na dyskusje z rodzicami polskiej grupy zabawowej. Mimo wszystko zapytam, czy nie mialoby sensu takiego artykulu moze na angielski przetlumaczyc. Mysle tu o mezach i partnerach nas matek Polek, ktorzy powinni tez go przeczytac. Mysle konkretnie o tym, ze nie majac dzieci wielu panow zgadza sie z nami matkami polkami i chca pomagac. Jednak w momencie pojawienia sie dzieci na swiat wielu panow o tym zapomina – i zaczyna sie troche taka mala rywalizacja. CI panowie tez maja rodziny i powinni oni sobie na temat tego artykulu poprostu porozmawiac.
Jesli artykul bedzie kiedys po angielsku lub po niemeicku to super, jesli nie – sporbuje go sama z mezem przeanalizowac.
Pozdrawiam i czesto na bloga zagladam.
Justyna
Witaj Justyno,
Pomysł przetłumaczenia jest świetny! Postaram się po wakacjach 🙂
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam ponownie,
Aneta