W momencie, gdy tylko zaczęłam planować założenie rodziny poczułam dotkliwy brak wiedzy na ten temat. I to po pięciu latach studiów zawierających m.in. wykłady z pediatrii i psychologii dziecięcej! Ale mnie wciąż było mało i to szczególnie wiedzy praktycznej, z pierwszej ręki. Więc, co rusz zarzucać Mamę i inne znajome matki pytaniami. Ale wciąż mi mało… To nuż do księgarni. A tam aż się przelewa od poradników o przebiegu ciąży, porodzie, karmieniu piersią, przewijaniu, papkach, treningu nocniczkowym, napadach złości, rywalizacji między rodzeństwem, a wreszcie o problemach wieku dojrzewania. Jak tu wybrać tę jedną, właściwą książkę, która pomoże mi przebrnąć przez gąszcz rodzicielstwa?
Otóż na jednym poradniku się oczywiście nie skończyło, ale tylko niektóre z tych, które przeczytałam okazały się wartościowe. Mam nadzieję, że poniższa lista pomoże niektórym mamom odnaleźć się wśród poradników dla rodziców. Tam, gdzie to możliwe, zawarłam polskie tłumaczenia sprawdzonych przeze mnie poradników, które są zresztą bardzo dobre. Jeżeli jednak macie taką możliwość, to zalecałbym czytanie tych wersji, które zostały wydane w Waszym kraju pobytu, gdyż będą one oparte na realiach, w których będziecie rodzić i wychowywać Wasze dzieci i pomogą Wam w kontaktach z lekarzami i innymi specjalistami.
- „W oczekiwaniu na dziecko” autorstwa Sharon Mazel i Heidi Murkoff, tyt. oryg. „What to Expect When You’re Expecting” to prawdziwa biblia szczególnie dla tych dziewczyn, które po raz pierwszy spodziewają się dziecka. Niesłychanie szczegółowy opis całego przebiegu ciąży, porodu, połogu i karmienia, niezbędne zalecenia i opis możliwych komplikacji.
- „Pierwszy rok życia dziecka” oraz „Drugi i trzeci rok życia dziecka” autorstwa Heidi Murkoff, Sandee Hathaway i Arlene Eisenberg, tyt. oryg. „What to Expect the First Year” i „What to Expect the Toddler Years” opisują znów niesłychanie szczegółowo rozwój dziecka w pierwszych latach i odpowiadają na wiele nurtujących rodziców pytań, jak np. jak rozpoznać niepokojące wysypki, czy radzić sobie z wysoką gorączką. Nic dodać nic ująć.
- „Język niemowląt” autorstwa Tracy Hogg i Melindy Blau, tyt. oryg. „Secrets of the Baby Whisperer” to książka, która dosłownie uratowała mnie od śmierci z powodu deprywacji snu. Oboje dzieci karmiłam piersią i jak wiele innych mam długo zmagałam się z nieprzespanymi nocami. Męczyłabym się tak jeszcze długo, jak prawdziwa Matka Polka, karmiąc 8-miesięczne dziecko całą noc co godzinę i w dzień jawiąc się jak zombie. Punktem zwrotnym były pierwsze zęby Talkusi, które za wszelką cenę chciałam chronić przed cukrem w moim mleku. Więc dążąc do ideału: ostatnie karmienie, mycie ząbków i lulu, trafiłam do naszej Health Visitor, która w brytyjskiej służbie zdrowia opiekuje się mamą i jej maleństwem, waży malucha, kontroluje jego rozwój i udziela wszelkich rad. Tam doznałam szoku, gdyż pani entuzjastycznie przyznała mi rację, że dziecko powinno w tym wieku przesypiać całą noc i zaproponowała mi obowiązującą w NHS metodę „cry it out” Ferbera, która polega na zostawianiu płaczącego dziecka samego na coraz to dłuższe okresy czasu, aby nauczyło się samodzielnie zasypiać. Nie miałam najmniejszej ochoty ferberyzować mojego dziecka! I wtedy natrafiłam na książkę Tracy Hogg, która nauczyła mnie bardzo wiele i to nie tylko w temacie usypiania niemowląt. Rozumienie potrzeb dziecka i odpowiednie reagowanie na nie leży u podstaw tej metody, dzięki której odzyskałam sen i radość życia.
- „Język dwulatka” autorstwa Tracy Hogg i Melindy Blau, tyt. oryg. „Secrets of the Baby Whisperer for Toddlers” przydaje się, gdy nasze ułożone niemowlę przeistacza się w rozwrzeszczanego dwulatka. Znów bardzo konsekwentne, lecz pełne miłości podejście do ataków złości, samodzielności i innych problemów wychowawczych. Poradnik ten pokazał mi jak nauczyć przedszkolaka właściwych zachowań i kontroli emocji.
- „Calmer, Easier, Happier Parenting: The Revolutionary Programme That Transforms Family Life” autorstwa Noël Janis-Norton to pozycja, która nie została jeszcze wydana po polsku. Książka ta stawia wszystko, co już znamy na głowie i karze nam ignorować niepożądane zachowania, a opisowo chwalić (descriptive praise) nawet najmniejszy przejaw pożądanych zachowań lub wręcz brak tych niepożądanych. Więc zamiast 100 razy dziennie powtarzać „nie dłub w nosie” łapiemy momenty, kiedy dziecko nie dłubie i mówimy 100 razy dziennie „widzę, że twój palec jest z daleka od nosa” lub „już całe 10 min. nie dłubiesz w nosie” itd. Już samo ciągłe chwalenie w tym stylu przeobraża nas w bardzo pozytywnych rodziców, a u dzieci (łącznie z nastolatkami) działa cuda. W temacie dwujęzyczności można tę metodę stosować do wzmacniania motywacji dziecka do mówienia w języku mniejszościowym i do dążenia do rozdzielenia języków i produkowania możliwie jak najbardziej poprawnych wypowiedzi: „podoba mi się, że pamiętałaś, żeby zwracać się do mnie po polsku”, „widzę, że bardzo się starasz poprawnie wymawiać”, „dziś ani razu nie pomieszały Ci się języki”, „to zdanie brzmiało, jakby powiedział je dorosły”, itp. Takie chwalenie może na początku wydawać się nam nienaturalne, ale to tylko dlatego, że często od pokoleń mamy wpojony negatywny styl rodzicielstwa z gderaniem, przypominaniem i karceniem. Zachęcam, pochwalcie swoje dziecko opisowo przez jakiś czas, a stanie się to Waszą drugą naturą. Książka ta cała pełna jest nowoczesnych i pożytecznych strategii, dzięki którym dziecko ma jasno wytyczone granice, zasady obowiązujące w rodzinie oraz system nagród. Ponadto autorka obiecuje, że nauczy nas tak wydawać polecenia, aby dzieci je od razu wykonywały! Wow!
Często się mówi o książce „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać żeby, dzieci do nas mówiły”. Jak poradnik Noël Janis-Norton „Calmer, Easier, Happier Parenting: The Revolutionary Programme That Transforms Family Life” wypada w porównaniu do tej książki? Czy znacie jakieś inne pożyteczne poradniki? Czekam na Wasze komentarze 🙂
Zapraszam wszystkich moich drogich czytelników do polubienia naszej strony facebookowej: Bilingual House, gdzie zamieszczam różne blogowe aktualności i inne ciekawostki dotyczące dwujęzyczności i życia „expatowego”.
Poradniki są dobre, jeśli się z nich korzysta a nie tylko czyta…
Ja mam na swojej półce kilka poradników, do których wracam a kilka takich, co do śmieci miałam wyrzucić ale stwierdziłam, że zatrzymam, żeby czasem mieć przykłady do wypisywania tamtejszych głupot (inaczej się nie da nazwać).
Ja takie rzeczy jestem w stanie czytać tylko po polsku, więc mam wersje tylko tłumaczone lub ew. polskich autorów.
Oto kilka tych, co szanuję i wracam do nich:
Oczywiście klasyka (na której opiera się teraz cała plejada nowych gwiazd):
Thomas Gordon „Wychowanie bez porażek”
Thomas Gordon „Wychowanie bez porażek w praktyce”
Niektórzy się doktoryzują nad niby błędami, które tam dostrzegają a ja uwielbiam wracać i czytać to, i otwierać swoje oczy!!! Dzięki Gordonowi zrozumiałam wiele zachowań swoich i dzieci. I wiem, że można żyć z godnością z dziećmi, nie walcząc o wpływy w rodzinie a szanując się.
Na tych twardych i mądrych podstawach napisały swe słynne poradniki panie:
Adele Faber, Elaine Mazlish i dzięki nim można próbować powoli (!) ale też skutecznie wcielać w życie zasady wychowania bez porażek. I tu polecam, bo mam i wiem, że ok:
„Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały – jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”
„Rodzeństwo bez rywalizacji. Jak pomóc własnym dzieciom żyć w zgodzie, by samemu żyć z godnością.”
Jeszcze jest o nastolatkach i dziecku w szkole, ale to przede mną i nie mam…
Myślę, że w tych poradnikach jest najwięcej wskazówek konkretnych!!! jak pracować nad przekazem słownym – a to jest bardzo ważne dla dzieci dwujęzycznych i dla nas!! ich rodziców!
Te same idee, mądrze pokazuje „Porozumienie Bez Przemocy” wg Marshalla B. Rosenberga.
A obecnie bardzo modny Jesper Juul jest dla mnie kontynuacją tych prądów w „wychowaniu”. Novum, które wprowadził to to, że nie ma przepisów – każdy musi znaleźć własną drogę jak dogadać się z dzieckiem. Ja do tego jednak dokładam „przepisy” z wyżej wymienionych pozycji, jak rozmawiać z dzieckiem, bo widzę, że wychowanie w Polsce zostawiło we mnie mocny ślad i musze pracować nad zmianą języka komunikacji!.
I Juul pięknie pisze o odpowiedzialności! I nawet o jedzeniu! Książki Juula są świetne, porządkują ogólne myślenie. (Bardzo dobrze się mi je czytało a Faustyna ma francuskie tłumaczenie i mówi, ze straszne…) Ja z całego serca polecam, tłumaczone na różne języki – to one:
„Twoja kompetentna rodzina. Nowe drogi wychowania”
„Uśmiechnij się! Siadamy do stołu. Wspólne rodzinne posiłki”
„Być mężem i ojcem”
„Nie” z miłości.
„Twoje kompetentne dziecko”
„Życie w rodzinie”
Podobnie oczy na własne (rodzica), różne niepożądane zachowania otwiera poradnik:
„Kiedy twoja złość krzywdzi dziecko” K. Paleg, P. Fanning, M. McKay, D.
i druga część, bo się nie zmieściło:
Dla rodziców małych dzieci: mam wrażenie, że cały nurt „rodzicielstwa bez przemocy” opiera się na klasyku:
Jean Liedloff W GŁĘBI KONTINUUM – Co za książka…!!! To nie jest poradnik, ale dotyka najgłębiej, szczególnie tematu więzi matki i dziecka! Ja bije pokłony przed tą książką…Zrozumiałam wiele spraw między sobą a mamą!
Na niej bazuje cała reszta np:
– francuska autorka: CLAUDE Didierjean-Jouveau:
Rodzicielstwo bez granic i inne dotyczące szczegółowych tematów: jak karmienie, płacz, noszenie dziecka, poród, (Polecam serdecznie przyszłym mamom)
– Evelin Kirkilionis, Więź daje siłę. Emocjonalne bezpieczeństwo na dobry początek.
bardzo lubię też książkę, o której pisała Aneta: „CO mówią dzieci, zanim nauczą się mówić” P. C. Holinger – cudowne wprowadzenie do świata emocji i uczuć – a z tym kłopot w polskim wychowaniu duży. Piszę o tym post – właśnie na podstawie tej książki i dołączając Gordona.
Teraz chcę kupić: Harvey Karp; „Najszczęśliwsze dziecko w okolicy” – ciekawe, co zastanę na tych stronach…?
Dalej z polskich autorów szczególnie polecam Iwonę Majewską Opiełkę: Wychowanie do szczęścia” – rewelacja!!! A zaraz po lekturze tej książki wszystkie mamy zachęcam do kupienia „Siły kobiecości” tej samej autorki – ech! Wzmacnia nas, kobiety, a często tego potrzebujemy baaardzo! I co ta mądra pani pisze o korzystaniu z poradników (sama z nich korzysta i ich wiele pisze) – trzeba pomału realizować zadania z poradników, z ołówkiem w ręce, z pamiętnikiem! Nie tylko czytać! Mądre. Pani ta pisze też blog!! – zachęcam – ja mam go w ulubionych i szukam często wsparcia, bo to blog profesjonalny.
Na marginesie poradników dla rodziców:
Moje ulubione lektury na rozluźnienie (a ile w nich humoru i prawd!!, człowieka, który nie jest specjalistą od wychowania ale sam ma 3 dzieci i jest wesoło mądry): TOM HODGKINSON – ja mam „Jak być wolnym” i „Jak być leniwym” . Jest jeszcze „Jak być leniwym rodzicem” – ! – ale nie ma po polsku!!! Buuu…Bali się polskiego rynku czy co?
Aneto, pozwól, ze zrobię z tego też kiedyś post u siebie, bo dużo czasu poświęciłam na ten komantarz i oczywiście Cię „podlinkuję”.
Tyle na dziś. Jak sobie coś przypomnę to napiszę jeszcze.
Elu, co za bogaty komentarz! Dziękuję! Masz całkowitą rację, że nie wszystkie poradniki są dobre. Te kiepskie, tak jak mówisz, nadają się do kosza. Są też te dobre, ale bardzo trudne do wcielenia w życie, ale te żyją sobie tylko na półce. Ja przeczytałam ich bardzo wiele, a w poście skoncentrowałam się na tych, które faktycznie wykorzystuję w codziennych kontaktach z dziećmi i które faktycznie rozwiązały wiele moich problemów. Te rzadko przebywają na półce, bo muszą być pod ręką! Są zwykle zniszczone i pozaginane, bo tak często się do nich wraca. Wszystkie Twoje propozycje brzmią bardzo interesująco. Przy kolejnej wizycie w Polsce wybieram się do księgarni z listą! Cieszę się, że poruszyłam ten temat, a na Twój post o poradnikach czekam z niecierpliwością! Dziękuję za polecenie blogu Iwony Majewskiej-Opałki: http://www.majewska-opielka.pl/blog/ Jest fantastyczny! Pozdrawiam serdecznie! 🙂
Blog Opiełki jest super… i ostatnio pisze o koncentracji… czytam i ja dochodzę do wniosku, że muszę więcej się skoncentrować na życiu w domu, więc nie wiem, jak to będzie z kolejnymi postami:-)
Może zacznę od wyłączenia komputera i upieczenia chleba…
A poradników więcej za wiele nie mam a te co poleciłam – mam kilka co wracam i wydaje się, że do osiągnięcia przez dzieci statusu nastolatka” mi wystarczą…:-)
Hm… nie mogę odpowiedzieć na Twoje pytanie pierwsze, bo nie znam poradnika „Janis-Norton”. A ostatni poradnik, który mi się bardzo przydał ma nic wspólnego z życiem rodzinnym a ogródkowaniem. 😉 Ale jak się dokształcę w tematyce rodzinnej, to dam znać!
To podrzuć tytuł tej ogródkowej książki. Wiosna idzie, to się przyda 🙂
To poradnik jak ogródkować… na Florydzie… 😉 Chyba jednak pożytku z niego nie będzie w UK…
Rodzice mogą być zainteresowani,tak wyjątkowym egzemplarzem,
nieuchwytnym w UK….
A ja dopiszę się z cudowną książką „Dziecko z bliska” Agnieszki Stein. Coś w stylu Jespera Juula. Nie daje konkretnych rad, ale za to wiele do myślenia!!!