Dziś kolejny wywiad z osobą dwujęzyczną – Anną Weiss. Zwracam Waszą uwagę na przemyślenia Anny dotyczące code-switchingu inaczej code-mixingu lub mieszania kodów, czyli celowego, łącznego używania dwóch języków. Jest to preferowany sposób komunikacji w związku i rodzinie Anny i tak też została wychowana. Anna opisuje też swoje przeżycia związane z wielojęzycznym wychowaniem od urodzenia i udziela cennych rad rodzicom, jak wspomagać dwujęzyczny rozwój ich dzieci, szczególnie w wieku dorastania. Niezwykle interesujący jest też fragment dotyczący tożsamości narodowej. Z całego wywiadu bije niesłychany szacunek i miłość bohaterki do wszystkich swoich języków i kultur. Anna zachowuje jednocześnie ogromny luz i pozytywne podejście do wielojęzycznego i wielokulturowego stylu życia. Dwujęzyczność jest dla niej zupełnie normalna. Uczmy się od niej!
Anna Weiss – ur. 1991, pochodzi z rodziny o wielojęzycznych tradycjach. Od dzieciństwa wychowana w dwóch, później trzech językach, obecnie z lepszym lub gorszym efektem posługuje się pięcioma (angielski + hebrajski, polski, komunikatywnie francuski i niemiecki/austriacki). Pomimo licznych przeprowadzek za swój stały dom uważa Tel-Aviv. Studiowała prawo, obecnie zajmuje się pedagogiką językową pracując z dziećmi i osobami dorosłymi, oraz tłumaczeniami. Autorka książki „Smokołysanka” oraz zbioru tłumaczeń prac T.Mertona „Zimowa noc”. Poszukuje inspiracji na kolejne dokonania.
*Mogłaby Pani opisać, jakie sposoby stosowali Pani rodzice do podtrzymania Pani dwujęzyczności i jakie uczucia to wywoływało w Pani dziecięcej/młodzieżowej głowie?
Poza refrazowaniem i poprawianiem nie było chyba specjalnych sposobów. Książeczki i piosenki były w różnych językach, ale raczej pozytywny chaos…
Mieszkaliśmy po prostu w środowisku sprzyjającym wielojęzyczności. Większość mieszkańców porozumiewa się na co dzień płynnie w dwóch językach, również szkoła, praca, telewizja, napisy na ulicach są niemal na równi nasycone angielskim. Przyzwolenie na code-mixing było bardzo duże. Całkowicie normalne jest tutaj zacząć zdanie w jednym języku i skończyć w drugim, wiele z nas tego nie dostrzega. To samo z tekstem czytanym – czasem nie wiemy w jakim języku czytaliśmy, gdy tylko podniesiemy głowę znad kartki lub komputera.
Moi rówieśnicy w większości byli dziećmi imigrantów, często rosyjskich, wiec mieli też trzeci język. Ja miałam trzeci – polski, podobny, ale bez entuzjazmu, nie używaliśmy go też w domu. Był raczej pozytywnie odbierany, ale nie było z kim rozmawiać, mieliśmy też inną kulturę, wiec byłoby to bardzo sztuczne.
Mogę raczej powiedzieć że zbudowałam go na jakiejś podstawie z domu podczas późniejszego pobytu w Polsce. Dziadkowie mówili jeszcze trzema innymi językami – i widzę, że bez dłuższego pobytu w ich krajach mój poziom jest słaby. Komunikatywny na pewno, intuicyjny – też, ale brakuje poprawności i w dużej mierze słownictwa. Ja potrzebowałam zawsze czasu i otoczenia.
*Jak się Pani czuje teraz jako dorosła osoba dwujęzyczna?
Normalnie? 🙂
Dziwne jest tylko uczucie niepełności w innych językach. Niektórych słów po prostu nie ma, albo nie zna się ich w danym języku.
Czasem głupio jest mieć akcent, ale on mija po kilku miesiącach, a nawet, jak nie mija, ludzie często mówią, że jest ładny.
Najgorzej jest, kiedy język „wygasa” – szukasz, szukasz i… Alzheimer! Często w takich przypadkach szukam przez inny język, np. brakujących słów w niemieckim szukam przez angielski.
Plusów jest dużo więcej. Mogę uczyć języków i akurat ja to właśnie teraz w życiu robię. Chciałabym móc tłumaczyć poezję i nuty, które ludzi omijają, bo nie znają języków i autorów. Ale wiele też trzeba przyjąć w oryginale, bo się traci. Ludzie tracą ogromnie dużo piękna, bo nie wiedzą, że istnieje.
Doceniam że ja mam więcej stron, książek, filmów, nut, materiałów i źródeł, dużą swobodę kontaktów i uczenia się nowych języków. Przychodzą bardzo łatwo, ale code-mixing przychodzi jeszcze łatwiej bo czasem pierwsze nasuwa się słowo z innego języka. No ale who cares…
Na pewno niektóre osoby i sfery życia nie pasują do niektórych języków i nie wyobrażam sobie używania danego języka w tych kwestiach. Czasami w ogóle nie ma odpowiednich słów, ale dużo częściej nawet jeśli słowa są, jest to całkiem nienaturalne. Mój partner ma to samo poczucie i jest w stanie zmienić język w trakcie rozmowy lub odpowiadać w innym. Kiedy nasze odczucia co do kontekstu nie pasują, po prostu mówimy jedno w jednym języku, drugie w drugim w trakcie jednej rozmowy lub po prostu dostrajamy się do siebie, jeśli jedno z nas nie ma silnych preferencji na dany temat.
*Jak postrzega Pani swoją tożsamość, jako podwójną?
Tak i nie.
Narodowo raczej nie. Rodzice sami są dużo zbyt mieszani, żebym ja umiała wybrać dwie części. To trochę przypadek, gdzie zamieszkam.
Ale na pewno „tożsamość kultury zachodniej”. Moi dziadkowie mieszkali trochę w krajach arabskich i widzę, że to nie ma na mnie wpływu – może poza preferencjami kulinarnymi…
Tożsamość religijna jest dla mnie łatwiejsza, trochę też podwójna, ale zawsze powszechna.
*Czy wydaje się Pani, że rozwój Pani języków jest już zakończony?
Zdecydowanie nie, to jest na całe życie. Języki są zbyt szerokie, muszę też zapobiegać zapominaniu, gdy zmieniam otoczenie. Mam też języki moich dziadków, w których jest duża bariera słownictwa i bardzo marny rosyjski dla moich znajomych. Zawsze będę się uczyć.
*Jak ważna się Pani wydaje umiejętność czytania i pisania?
Metody czytania różnią się w rożnych językach. Wokalizacja w niektórych językach przeszkadza w czytaniu i prędkość czytania cichego jest dużo większa niż czytania zwokalizowanego.
Mnie samej najłatwiej jest czytać szybko po angielsku, ze względu na zapis. Również swoje notatki tworzę w tym języku. Chciałabym mieć dobrą ortografię w moich językach, ale każda jest inna i inaczej nielogiczna. Bardzo widać, który rodzic ze mną pisał, a który nie. Nie ma sensu uczyć się zasad lub polegać na czytaniu, trzeba dużo pisać. Inaczej widać wyraźną różnicę w aktywnej i pasywnej znajomości słownictwa i jego zapisu.
*Miałaby Pani jakieś rady dla zdesperowanych rodziców, których dzieci nie chcą mówić po polsku?
- W miarę możliwości znalezienie dwujęzycznych kolegów, niekoniecznie w drugim języku dziecka. Pokazanie, że wielu dorosłych i dzieci uczy się języków obcych albo zna wiele języków obcych.
- W mojej rodzinie nie brakowało wzorów, zwłaszcza dziadek jest autorytetem, ale to spotkanie z p. Ivanem Derzanskim [prof., bułgarski matematyk i lingwista] wywołało u mnie ogromny efekt.
- Pozytywny feedback.
- Dużo wyjazdów.
*Czy w przyszłości będzie Pani chciała przekazać swoje języki swoim dzieciom i jeżeli tak, to jak Pani ma zamiar to uczynić?
Chciałabym, żeby dzieci mówiły co najmniej w naszych dwóch głównych językach. Ja i mój partner jesteśmy chyba najmłodsi spośród naszych najbliższych znajomych, część z nich i z naszego rodzeństwa ma już dzieci – wszystkie one są mniej więcej dwujęzyczne, jest to pewna norma i na pewno nie chcielibyśmy od niej odstawać. Czasami te dzieci odruchowo w innym języku mówią do mnie, w innym do niego – bo tak im jakoś pasuje – chociaż oboje znamy ich oba języki. Może być to pewna wskazówka, ale jestem nastawiona raczej na mieszanie języków tzn. używanie obu języków przez oboje rodziców wg możliwości, tak jak miało to miejsce u mnie w domu i jak widzę to u moich znajomych.
W ten sposób omija się niepotrzebny podział w rodzinie i można też wspierać oba języki w różnorodnych zakresach.
Dużo zależy od postawy partnera i miejsca zamieszkania oraz kręgu kulturowego, do którego odnosi się dany język i czy chcemy się z nim utożsamiać.
Czasem język wymusza obracanie się w określonym środowisko lub grupie społecznej.
Jeżeli wyjedziemy z kraju na stałe, może dodamy wcześnie inny język, może język dziadków – ale to chyba wczesna nauka, fundacja, a nie dwujęzyczność.
*Dziękuję Pani za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.
Dziękuję.
Czekam na Wasze refleksje po spotkaniu z Anną Weiss. Ja, do tej pory raczej przeciwniczka mieszania języków, coraz bardziej się przekonuję do takiego sposobu na dwujęzyczne życie w rodzinie. A Wy?
1 komentarz