W pierwszej części tego cyklu znaleźliście nasze osobiste doświadczenia z systemem oświatowym w Wielkiej Brytanii. Co dwujęzyczność miała tu do rzeczy? Ano miała, gdyż ogromna większość dzieci dwujęzycznych na świecie uczęszcza tylko do jednojęzycznych szkół większościowych i nie otrzymuje żadnej formalnej edukacji w języku mniejszościowym. Tak też do niedawna było u nas. Szkoła angielska w ciągu dnia, a wieczorem nauczanie domowe w zakresie języka polskiego. To właśnie w domu Talkusia i Pynio nauczyli się czytać i pisać po polsku. Ale czasem to i tak dla dwujęzycznego dziecka zbyt mało.
Dopiero we wrześniu zeszłego roku znalazłam dobrą polską szkołę sobotnią, która uzupełnia naszą edukację domową, a przede wszystkim zapewnia moim dzieciom kontakt z innymi polskojęzycznymi osobami. „Czerpanie” języka mniejszościowego tylko od jednej osoby, czyli w naszym przypadku mnie, to za mało, by długofalowo zapewnić temu językowi rozwój. Każdy przecież ma nieco inny sposób mówienia, inne słownictwo i inne potrzeby komunikacyjne i właśnie tę, jakże cenną różnorodność stymulacji językowej odnaleźliśmy w polskiej szkole. Kilka dni temu podczas wspólnego czytania natrafiłam z Pyniem na słowo „śmietnik”. Natychmiast się ożywił i pyta mnie, co to jest. Więc tłumaczę cierpliwie, że to taki zbiorczy kosz na śmieci, ale Pynio mi przerywa: Moja pani w polskiej szkole na kosz w klasie mówi „śmietnik”! Jaki był dumny z siebie i ze swojej pani! Powyższy przykład to najlepszy dowód na to, jak bardzo dzieci rozwijają swój język dzięki używaniu go podczas spotkań z innymi niż rodzice osobami. Nie do zastąpienia są też kontakty z polskimi rówieśnikami, które dzieciom zapewniają lekcje w polskiej szkole. Dzięki nim Pynio i Talkusia zdali sobie sprawę, że nie są jedynymi dziećmi w Anglii, które uwielbiają Bolka i Lolka!
Nasze dzieci „przerabiają” właśnie polską szkołę w UK.
Wysłalismy tam nasze pociechy pełni nadziei, sami też zaangażowaliśmy się w pomoc placówce. Niestety, ale jesteśmy bardzo rozczarowani. Nie mogę za ten stan rzeczy obwiniać wyłącznie organizatorów, pozostali rodzice przyjmując „roszczeniowo/olewatorską” postawę sktuecznie zniechęcają włodarzy do działania.
Tak więc, po rocznej próbie – od września – powrót do indywidualnego toku naucznia z zaprzyjaźnioną nauczycielką. Dziewczyna prowadziła naszą 8-letnią córkę przez 3 lata i efekty były rewelacyjne.
Przykro mi słyszeć o Twoich doświadczeniach z polską szkołą w UK. Tak jak pisałam w poście zdarzają się nierzetelne polskie szkoły, których nie polecamy. Pamiętajmy, że tego typu instytucje mają charakter społeczny i ich funkcjonowanie opiera się na zaangażowaniu nauczycieli i rodziców. Nie powinno tam być miejsca na polskie piekiełko. Pozdrawiam 🙂