Walia jest najbardziej różnorodną krajobrazowo częścią Wielkiej Brytanii. Wszystkie zdjęcia, które dziś w tym poście zamieszczam zostały wykonane podczas ostatnich dwóch dni, tylko na terenie małego fragmentu północy kraju. Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy w mieście Caernarfon, gdzie największą atrakcją jest przepięknie zachowany jedenastowieczny zamek.
Samo miasteczko Caernarfon jest równie urocze, pełne atmosferycznych uliczek i celtyckiego klimatu. Kulturowo Walia jest bliższa innym celtyckim narodom, jak Szkocja, Irlandia, Kornwalia, Bretania, czy Galicia w północnej Hiszpanii, lecz od wieków zmaga się z angielską dominacją.
Mieszkańcy tego regionu Walii okazali się moją osobistą i najbardziej ekscytującą atrakcją. Stało się tak dzięki ich dwujęzyczności. Cała Walia jest krajem urzędowo dwujęzycznym i podczas naszych poprzednich wizyt w tym kraju zawsze zwracaliśmy uwagę na dwujęzyczne znaki drogowe i drogowskazy, ale żywego języka walijskiego było jak na lekarstwo. Taka też jest prawda, że język angielski dominuje na większości terenu Walii, a szczególnie w stolicy Cardiff i okolicach, a także na terenach uprzemysłowionych oraz przygranicznych. Tylko rolnicza środkowa Walia oraz północno-zachodnie hrabstwo Gwynedd są prawdziwie dwujęzyczne. Rozumiem przez to, że język walijski nie jest tylko obecny na urzędowo postawionych znakach, ale także funkcjonuje w mowie i piśmie wśród społeczności lokalnej. W Caernarfon udało mi się podsłuchać wielopokoleniowe rodziny rozmawiające między sobą po walijsku, by następnie z niesamowitą łatwością przestawić się na czystą angielszczyznę w odpowiedzi na pytanie turysty. Nie jestem w stanie ocenić poprawności wypowiedzi w języku walijskim, ale zapewniam, że angielski był tu native-like, mało tego, nawet czystszy niż angielski jednojęzycznych Walijczyków z południa, którzy charakteryzują się silnym lokalnym akcentem. Dwujęzyczność zaobserwowana przeze mnie w Caernarfon jest najbardziej zbliżona do książkowego ideału dwujęzyczności, w którym oba języki są równie dobrze rozwinięte i naturalnie funkcjonują obok siebie na równych prawach. Ogromną pasją Walijczyków jest śpiew (pochodzi stąd wiele sławnych chórów, śpiewaków operowych i piosenkarzy, jak np. Katherine Jenkins, Tom Jones) oraz rugby. W jednym z pubów w Caernarfon odbywała się właśnie transmisja meczu rugby w języku angielskim, ale wszyscy kibicujący pubowicze z pasją komentowali między sobą po walijsku!
Z ostatnim zdjęciem wiąże się pewna anegdota. Jest to dwujęzyczny napis na drzwiach damskiej toalety w Caernarfon. Zauważyliśmy go i zapamiętaliśmy jako ciekawostkę, ale nie zdawaliśmy sobie jeszcze sprawy, że ta wiedza nam się wkrótce bardzo przyda. Już w samym Caernarfon na przeciwko naszego hotelu przy oznaczaniu niektórych budynków pominięto angielskie napisy, ale to była dopiero zapowiedź tego, co miało się stać dalej.
Otóż, kiedy następnego dnia opuściliśmy Caernarfon, by zapuścić się w jeszcze bardziej odległe od cywilizacji walijskie tereny górskie, okazało się, że dwujęzyczność ustępuje tu czysto walijskiej jednojęzyczności i napisy występują wyłącznie w języku walijskim. Tylko i wyłącznie dzięki wybitnej pamięci Talkusi udało się nam trafić do właściwej toalety oznaczonej walijskim napisem MERCHED.
Wszystkim pasjonatom krętych, górskich dróg z widokami zapierającymi dech w piersiach mogę z czystym sumieniem polecić Walię.
Sieć dróg jest znakomita i to dzięki niej udało się nam „obskoczyć” tyle walijskich atrakcji w ciągu zaledwie jednego weekendu. Mimo iż region ten posiada wszystko, czego każdy turysta zapragnie, nie odczuwa się tłoku. Niedzielny poranek spędziliśmy na prawie bezludnej plaży.
A już po południu podziwialiśmy zapierającą dech w piersiach Snowdonię. Urzekły nas wszędobylskie owce, z których wiele miało przy sobie nieporadne jagniątka.
Jednym z naturalnych bogactw Walii jest slate, czyli bardzo twardy kamień, który w całej Wielkiej Brytanii wykorzystywany jest do produkcji dachówek. Dla moich dzieci stał się on archaiczną tabliczką do pisania 🙂
W drodze powrotnej w miarę, jak zbliżaliśmy się do granicy z Anglią, gdzie smok spotyka się z lwem, język walijski powoli zaczynał ustępować angielskiemu. Najpierw na dwujęzycznych znakach zauważyłam odwróconą kolejność, tzn. angielski napis zaczął się pojawiać jako pierwszy. Następnie prywatnie ustawione szyldy i drogowskazy przestały być dwujęzyczne. Nazwy ulic i nazwy miast zaczęły też nabierać angielskiego brzmienia. I tak walijsko-angielska dwujęzyczność stopniowo się rozmyła.
Z uwagi na to, że dwujęzyczność jest tak żywa na tych terenach Walii to właśnie tu, na północy, a nie np. w Cardiff powstał na Uniwersytecie w Bangor pierwszy w Wielkiej Brytanii naukowy ośrodek badań nad dwujęzycznością o nazwie Centre for Research on Bilingualism in Theory & Practice. Działa w nim pięć interdyscyplinarnych grup badawczych, zajmujących się miedzy innymi etnograficznym, eksperymentalnym i neurologicznym aspektem dwujęzyczności. Wśród dwunastu badaczy pracujących w tym ośrodku znajdziemy jednego z najlepszych znawców tematu na świecie – Colina Bakera. Do badań wykorzystuje się tu najnowsze technologie (ultrasonografię, elektropalatografię, analizę akustyczną), co pozwoli nam jeszcze dokładniej wejrzeć w to jakże skomplikowane zagadnienie.
Oto niektóre z aktualnych tematów badań teoretycznych i praktycznych prowadzonych przez uniwersytecki ośrodek w Bangor:
- Dwujęzyczność a rozwój językowy.
- Interferencja językowa u osób starszych przyswajających drugi język.
- Zastosowanie dwóch języków w dwujęzycznych klasach w Walii.
- Użycie języka mniejszościowego w społeczności dwujęzycznej.
- Jak osoby dwujęzyczne przełączają się pomiędzy dwoma systemami językowymi?
- Jakie czynniki powodują, że osoby przyswajające drugi język mają obcy akcent?
Media wykazują ogromne zainteresowanie wynikami badań ośrodka. Oto artykuł BBC na temat badań nad dwujęzycznością prowadzonych przez Uniwersytet w Bagor. Dwujęzyczność to bardzo gorący temat w Walii, gdzie język walijski wprowadzono jako obowiązkowy w szkołach i to w tym języku jako pierwszym dzieci uczą się pisać i czytać.
Niewielu spotkałam w Caernarfon Polaków. Czy wszechobecny język walijski zniechęca do osiedlania się na tych przepięknych terenach? Czy Polacy obawiają się trójjęzyczności, na którą „skazane” byłyby ich dzieci? Czekam na Wasze opinie.
Piękne zdjęcia…wszystko mi się podoba i język i plaża i owce i ten piękny zamek, ale najbardziej podoba mi się pogoda bo u nas od dwóch tygodni leje i końca nie widać! Pięknie macie!
To prawda, świeci już od paru dni. Postaram się wysłać Wam trochę 🙂 I do Polski też, bo wiem, że też ma dość deszczu!
Piękne miejsce. Super fotki. Ja osobiście chciałabym zwiedzić Walię.Mój Gerardo też, ale obawiamy się ,że mając jedyny wolny termin na urlopy w listopadzie – Walia w tym czasie może okazać się niezbyt zachęcającym miejscem na wakacje:(
Niekoniecznie. Wielokrotnie byliśmy w Walii w rożnych porach roku i pogoda była zawsze lepsza niż w Anglii. Tylko w morzu nie pobrodzisz 🙁
To akurat jest do przeżycia 🙂 Kto wie , może jednak się skusimy. A skoro tak jak napisałaś angielskie jest w powszechnym użyciu to mi będzie na rękę 🙂