Dwujęzyczność rodzica i code-switching to tematy poruszone ostatnio przez Anię z zaprzyjaźnionego bloga „Aniukowe Pisadło„. Ania oprócz bycia utalentowaną blogerką, jest również inspirującą nauczycielką języka angielskiego, żoną świetnie mówiącego po polsku Amerykanina oraz matką dwójki nastoletnich, dwujęzycznych dzieci. Ania wraz z rodziną obecnie mieszka w Stanach Zjednoczonych, a do niedawna mieszkała w Niemczech. Wywiady z dziećmi Ani możecie przeczytać tu i tu. Ważne, by zapoznać się z mądrym i głębokim postem Ani zatytułowanym „Językowo…”, zanim przeczytacie to, co zaczęło się jako komentarz na blogu Ani, ale przerosło rozsądne rozmiary komentarza i stało się osobnym artykułem na moim blogu.
Aniu, no i jak tu zwięźle skomentować temat dwujęzyczności rodzica i code-switchingu w wychowaniu dwujęzycznym z językiem polskim? Dziękuję Ci, że poruszyłaś ten temat, bo ważny. Oczywiście, wszyscy wpisujemy się w definicję dwujęzyczności Grosjeana (jedną z moich ulubionych zresztą). Mianowicie Grosjean, podkreślając aspekt pragmatyczny, definiuje osoby dwujęzyczne jako te, które: „posługują się dwoma lub większą liczbą języków w ich codziennym życiu” (Grosjean F., 2010: Bilingual: life and reality. Cambridge). Ja sama pozwalam sobie na bycie osobą dwujęzyczną, o czym pisałam już w poście „Ambicje na dwujęzyczność” i do tego też Ciebie, Aniu namawiam. Z mojego doświadczenia wynika, że szerokie postrzeganie dwujęzyczności z naciskiem na spełnianie komunikacyjnych celów w dwóch językach, czyli skuteczne w nich funkcjonowanie, wpływa korzystnie na efekty dwujęzycznego wychowania. Często podczas moich warsztatów mówię rodzicom i nauczycielom (oraz przypominam sobie), że mamy prawo uznawać się za osoby dwujęzyczne, a nawet powinniśmy, ponieważ zbliża nas to do naszych dwujęzycznych dzieci i uczniów zamiast stawiać sztuczne bariery. Jeżeli w którymś trudnym momencie dwujęzycznego wychowania powiem dziecku: „Wiesz, znam to uczucie, kiedy nasuwa ci się słowo z „niewłaściwego” języka, masz poczucie, że popełniasz błędy w jednym języku lub obu lub po prostu w którymś momencie łatwiej ci się wyrazić w jednym języku niż drugim. Znam, ponieważ też jestem dwujęzyczna. Na inny sposób niż ty, ale jestem.” Jak piszesz, Aniu: „ja traktuję polski i angielski jako dwa odrębne narzędzia, a moje dzieci jako jedno wielkie narzędzie, taki młot na przykład, którym są w stanie rozwalić wszystko.”
Nie wiem, czy możemy naszą sytuację matek na obczyźnie przekazujących polszczyznę kolejnemu pokoleniu przyrównać do Twoich Marokańczyków. Dwu- i wielojęzyczność Twoich uczniów jest inna niż nasza i jeszcze inna niż naszych dzieci, bo powstała w innych warunkach i musi funkcjonować według innych wymagań, chociażby kulturowych. Ojczyzna Marokańczyków jest krajem wielojęzycznym od wieków, stąd powszechna akceptacja code-switchingu, a Polska wciąż funkcjonuje w większości jednojęzycznie z wysokimi oczekiwaniami w stosunku do kompetencji językowej. Dlatego w sytuacji dwujęzyczności z językiem polskim upierałabym się przy dbaniu o zachowywanie granic pomiędzy językami, czyli unikaniu mieszania języków w obrębie jednej wypowiedzi, szczególnie przez rodziców, a jeszcze szczególniej przez tzw. rodziców opolowych. Skoro moje dzieci przez to, że mieszkamy poza Polską oraz przez to, że uczęszczają przez wiele godzin dziennie do szkoły i na inne zajęcia w języku angielskim, mają już niedostateczną styczność z językiem polskim, to, jeżeli będę mieszała języki zwracając się do nich, ta styczność jeszcze bardziej zmaleje. Jako rodzic reprezentujący język polski niosę na swoich ramionach odpowiedzialność za przekazanie tego języka moim dzieciom i podobnie jak Ty, Aniu dbam o jego czystość. Ma to szczególne znaczenie, kiedy dzieci są jeszcze małe i uczą się zasad posługiwania językiem. Ze starszymi, które potrafią świadomie kontrolować code-switching możemy pozwolić sobie czasem na więcej luzu. Więcej o dwujęzycznym wychowaniu na luzie w tym poście. Dyscyplinuję więc mocno swój własny język i unikam niepotrzebnych zapożyczeń typu „PE” zamiast „w-f”, czy „busy” zamiast „korki”. Chcę, żeby u moich dzieci powstał zwyczajny nawyk rozmawiania ze mną tylko po polsku. Natomiast, kiedy moim dzieciom czy uczniom zdarzy się nieświadomie pomieszać języki, nie ganię ich, tylko parafrazuję ich wypowiedzi, dbając o to, by były w 100% w języku polskim.
Częste przełączanie pomiędzy językami u dziecka dwujęzycznego może też być ważnym komunikatem dla rodzica. „Gdy przełączanie pomiędzy językami jest objawem zapominania jednego z języków, powinno ono być sygnałem dla rodziców, by zwiększyć ilość materiału językowego w tym słabszym języku – mówi Giuli Dussias, językoznawca z Penn State University u USA w wywiadzie dla OPINIA Polish Cultural Magazine. Ja takie sygnały widzę u moich dzieci coraz częściej, a Ty, Aniu? A Wy, sympatycy Bilingual House? Dalej w tym wywiadzie czytamy: „Jeśli np. polskie dziecko nie ma wystarczającego kontaktu z polskim, zacznie przełączać się na angielski, to pewnie w następnej kolejności całkowicie przejdzie na ten język.” Takie sytuacje również spotkałam. Myślę, że wielu poznanych przeze mnie kiedyś dwujęzycznych młodych ludzi, którzy, język polski, jak to oni sami lub ich rodzice określają „zapomnieli”, wcześniej przechodziło przez stadium intensywnego mieszania języków.
Dziękuję Ci, Aniu za Twoje przemyślenia i za sprowokowanie mnie do zapisania moich 🙂
A Wy, jak zapatrujecie się na dwujęzyczność rodzica i code-switching? Czekam na Wasze komentarze.
Witam,
Przedewszystkim dziekuje Anecie (ktorej portal odwiedzam czesto) i Ani za wasze doswiadczenia i wskazowki. Zgadzam sie z Ania ze czasami jest naprawde trudno mowic do dziecka (moj ma 2 lata) czysto po polsku ….. po calym dniu mowienia po wlosku w pracy, odbieram dziecko o 18 ze zlobka…I coraz czesciej mowie do niego po wlosku, nie tylko dlatego ze tak jest wygodniej. …..Mam wrazenie ze mlody (mowia ze 2-latki tak maja) lepiej sie mnie slucha ….. chodz, ubieramy sie, nie uciekaj, zakladamy buty, nie uciekaj, tylko na chwile kupimy chlebek, nie ruszaj, badz grzeczny….itd itp. Wiec staram sie, ale mieszam, wiec sie nie wysilam i mowie po wlosku zeby jakos do domu dotrzec. Co innego w weekend na spokojnie w domu. … To nawet tati (tata+pappi ) gada z nami po polsku. Wiec wymyslilam sobie taka „dwujezycznosc” bezzstresowa…. stosuje wiele zalet Anety – bajki, ksiazeczki, parafraza, ucze dziecko odpowiadania po polsku na polskie pytania (ale i po wlosku na wloskie ), podroze, spotkania rodzinne, Skype. Staram sie mowic jak najwiecej po polsku …ale nic na sile. ….
Doszlam do wniosku ze dopoki bedzie okazja, potrzeba, jezyk dziecka bedzie sie rozwijal – nie bedzie perfekcyjny? Trudno….nie mozna miec wszystkiego 😉 Pozdrawiam serdecznie. Anna
Dziękuję za odwiedziny, Anno 🙂 Szanuję Twój sposób na dwujęzyczność, bo każdy wypracowuje sobie swój. Każdy ma swoje wymagania i priorytety, ja tu piszę o moich. Twoja bezstresowa dwujęzyczność też ma szanse na powodzenie, ponieważ sprawia, że wszyscy w rodzinie czujecie się komfortowo. Kiedy synek będzie starszy, być może zdecydujesz zmienić nieco strategie, nie ma potrzeby myśleć, że tak się nie da. Da się wszystko pod warunkiem, że ufamy swoim instynktom i wiedzy! Powodzenia i pozdrawiamy też „tati”, bo bez jego wsparcia Wasza dwujęzyczność byłaby o wiele trudniejsza. Ściskam Aneta 🙂
Dziękuję ci za zacytowanie mnie i za to, że to o czym mówię, i piszę, bierzesz pod uwagę w swoich, jakże mądrych, postach. Jak wiele z nas, matek dwujęzycznych dzieci, mam kiepskie dni kiedy to mam w nosie code-switching i gadki mądrych językoznawców. Nie mam siły, nie mam czasu i nie mam ochoty na, niejednokrotnie, walkę o język polski. Chcę żeby dzieci zjadły, odrobiły lekcje i powdychały tlenu. Wszystko jedno w jakim języku. Przychodzą jednak takie dni kiedy Kasia (teraz już prawie szesnastoletnia) przestawia sobie język w komórce na polski – sama, bez podpowiedzi, lub wybiera dobrowolnie taki temat na lekcję historii: „Inwazja na Polskę podczas II Wojny Światowej” i robi super prezentację. Wtedy mi się zachciewa od nowa! I o to chodzi chyba…żeby nam się zachciało! Nie każdy może robić to co ty robisz, co Ela, Faustyna, Sylaba czy Dorota (chciałabym, ale nie umiem wrzucić linków do ich stron) i inne. Nie każdy ma taką wiedzę, tyle możliwości, tyle pary, nie każdy stawia sobie to jako jedyny cel ALE jeśli nam się chce, jeśli się zachce to już bardzo, bardzo dużo! Bo jak się kobiecie zachce, to połowa sukcesu…(zabrzmiało nie za bardzo jak chciałam, ale wiesz o co mi chodzi :-)…). Kasia przeczytała twój post i chce kolejnych wywiadów. Będą…czekam na pytania. Może ktoś ma pomysły na ciekawe…
Aniu, przepraszam za tak późną odpowiedź 🙂 Kiedy wstawiłaś ten komentarz byłam akurat z rodziną w Polsce 🙂 Bardzo miłe są Twoje słowa, faktycznie nie brakuje mi motywacji do wzmacniania dwujęzyczności u moich dzieci, ale nie jest to mój jedyny cel. Wraz z wiekiem u dzieci pojawia się tak wiele celów… Fajnie, że niektóre sobie sami wyznaczają 🙂 Może wstawię na Facebooku Twoje słowa i ktoś podpowie, o co można byłoby Kasię zapytać?