1. Funkcjonować w dwóch (lub więcej) językach, i w jedno- i w dwujęzycznych społecznościach, w zgodzie ze społeczno-kulturowymi wymaganiami, stworzonymi na podstawie komunikacyjnej i poznawczej kompetencji danej osoby przez nią samą lub przez społeczność, na takim samym poziomie jak osoby jednojęzyczne w odpowiednich językach (native speakerzy), oraz
2. Pozytywnie identyfikować się z obiema (lub wszystkimi) grupami językowymi (i kulturami) lub ich częściami (1981).
Po co ten nudnawy wstęp?
Czy patrząc na powyższe zdjęcie z romantycznego wypadu we dwoje do Katowic (spełnialiśmy marzenie męża, który interesuje się starą architekturą przemysłową i uwielbia Śląsk), uważacie, że ten napis do mnie pasuje? Przeglądając fotki z wakacji, uderzyło mnie: jestem Polonią! Myślę, że potrzebowałam tych prawie 10 lat w UK, by do tego stwierdzenia dojrzeć. Tuż po wyjeździe z Polski, w ciągu pierwszych kilku lat jedną nogą jest się jeszcze w ojczyźnie, jeszcze łudzi się, że kiedyś wszystko się zmieni i jakimś cudem tam wrócimy i osiądziemy na stałe. A tu czas płynie i coraz bardziej się ukorzeniamy w nowym kraju, coraz bardziej przywiązujemy do niego i jego obywateli, co nie oznacza, że się odpolszczamy. Wręcz przeciwnie, miłość do kraju przodków, poprzez tęsknotę za nim staje się silniejsza niż kiedykolwiek przedtem. I tak rodzi się POLONIA.
Wiąże się to również z językiem. Naukę angielskiego rozpoczęłam w szkole średniej. W momencie mojego pierwszego przyjazdu na Wyspy, tylko w odwiedziny i turystycznie, mówiłam już płynnie. Wydawało mi się, że ten język znam dobrze i coraz lepiej poznawałam kulturę i tradycję tego kraju. Ale nigdy nie zaryzykowałbym wtedy nazwania siebie osobą dwujęzyczną. Teraz jednak zaczynam się zastanawiać…
Analizując powyższą definicję: funkcjonuję w dwóch językach i w dwóch społecznościach (choć przyznam, że w Polsce czuję się czasem jak turystka) wydaje się, że w zgodzie ze społecznymi wymaganiami i coraz bardziej identyfikuję się z obiema społecznościami i kulturami (identyfikacja z Polską wciąż przeważa). Anglicy mają kłopoty z interpretacją mojego akcentu. Często słyszę: „Where are you from? I can’t place you” (skąd jesteś? nie mogę cię umiejscowić). Słyszą, że nie jestem rodowitą Angielką, ale nie potrafią po akcencie określić mojego pochodzenia. Gdy próbują zgadywać, słyszę: RPA, Włochy, czy Francja. Często mówiąc po polsku czuję, że łatwiej byłoby mi pewne myśli wyrazić po angielsku. Są po prostu takie angielskie wyrażenia, które lepiej i bardziej zwięźle oddają pewne pojęcie i to one cisną mi się na usta. Obcego akcentu w polskim nie mam. Czasem śnię, myślę, czy mówię do siebie po angielsku, a czasem po polsku. Czuję jak waha się moja dominacja językowa (pisałam o niej tu). Gdy spędzam dużo czasu z dziećmi, czy goszczę u siebie moich rodziców albo odwiedzam ich w Polsce, dominacja przesuwa mi się w kierunku języka polskiego. Mówiąc po angielsku zaczynam wtedy popełniać błędy gramatyczne i nieco tracę pewność siebie w angielskich rozmowach. Trójka ustępuje wtedy miejsca BBC Radio 4 (swoją drogą polecam wszystkim do osłuchania z angielskim), zaczynam więcej czytać po angielsku i po kilku dniach wracam do równowagi.
Czy macie podobne odczucia i doświadczenia? Co dla Was oznaczają słowa Polonia i dwujęzyczność? Czekam na Wasze komentarze.
Dziękuję za podpowiedź radiową (bbc radio 4 – szukałam czegoś takiego). Mogę tylko napisać: zazdroszczę ci tych wahań i wątpliwości. Sama takich nie mam:-( Jestem jedno-smutnie-języczna.
Fajnie, że wpadłaś, Karolino! BBC Radio 4 jest uzależniające. To miód dla uszu dla wszystkich, którzy lubią piękny brytyjski akcent we wszystkich jego odcieniach, a także fascynujący wgląd w kulturę brytyjską. Pozdrawiam 🙂
Nie mam co komentować bo mam dokładnie to samo, te same myśli, ten sam bałagan w głowie, te same wahania i wątpliwości. Nic doda, nic ująć! Buziaki. Ania
Witam moją bratnią duszę! Jakby ten chaos w mojej głowie okiełznać? A swoją drogą ciekawe, jak te dylematy przeżywają nasze dzieci. Czy łatwiej im jest, czy trudniej? Pozdrawiam ze śnieżnej północy 🙂
Podoba mi sie szczegolnie fragment o akcentach. Czesto tez jest to irytujace wrazenie ze w swoim natywnym jezyku dostaje sie akcentu i pozniej juz w zadnym nie mowi sie 100% ok. Mnie to dobija.
Z trzema jezykami „z domu” w dwoch moge mowic czysto, w dominujacym (preferencja, zasob slow) zawsze mam taki czy inny akcent. Ironia losu. -.-
Polonia nie jestem, ale w Polsce od niedawna studiuje 😉
Takze moje skojarzenia to Panie z dziekanatu i dlugie listy grubych lektur, ktorych na pewno nie zamierzam czytac… 😛
Mam dokladnie takie same odczucia! Wyglada na to, ze to typowe 🙂
Łatwo nie jest, ale przynajmniej teraz wiem, że nie jestem z moimi rozterkami sama 🙂
Dzięki, że wpadłaś Hieno! Pozdrawiam
Wspaniale to pani ujela. Mam dokladnie takie same odczucia (podobny „staz” na wyspach). Troszke niesmialo ale juz okreslam sie mianem osoby dwujezycznej bo myslenie po polsku czy po angielsku oraz mowienie na przemiennie w obu jezykach przychodzi mi bez trudu. Czesto „tubylcy” sa zaskoczeni tym ze nie jestem stad – nie slysza tego w moim akcencie. Ale jednak wciaz sa pewne aspekty trudne dla mnie – wychwyce akcenty narodowe (szkocki ang amerykanski australijski) ale juz odroznic osobe z glasgow czy perth regiony szkocji) to graniczy z cudem.
Dziękuję za odwiedziny 🙂 Odróżnianie akcentów z pewnością przyjdzie z czasem. Każdy rejon UK ma swój dialekt i podobno prawdziwą miarą osiągnięcia dwujęzyczności jest przejęcie lokalnego akcentu w języku angielskim. Pisałam o tym: https://bilingualhouse.com/jezykowa-historia-pynia-czesc-trzecia-bidialektyzm-czyli-o-regionalnych-odmianach-jezyka-angielskiego/
Zachęcam do przeczytania i pozdrawiam 🙂
Witam!
Ja tez jestem dwujezyczna, ale zaczelam troche wczesniej. Jak mialam 8 lat wyjechalismy z rodzicami do Hiszpanii na 3 lata. Pózniej poznalam mojego meza, Peruwianczyka, który mieszkal w Hiszpanii i mieszkalam tam 9 lat. Teraz prawie 3 lata mieszkamy w Peru, tutaj urodzil sie nasz syn i tez chce, zeby on byl dwujezyczny. I juz zdaje sobie sprawe, ze jednak ja mialam latwiej. Jak wyjechalismy z rodzicami do Hiszpanii, juz umialam pisac i czytac po polsku, w domu mówilismy tylko po polsku, chociaz rodzice chcieli, zebym z bratem mówila w domu po hiszpansku, nie bylam w stanie tego zrobic (mówic do Polaka po hiszpansku? No way!). A do syna tylko ja mówie po polsku, mój maz zna tylko pare slów. I na poczatku Ianek wolal mówic po hiszpansku, bo latwiej po prostu, a teraz rozumie dobrze w obu jezykach, ale wiecej mówi po polsku, bo jednak ja wiecej spedzam z nim czasu, a tutaj zlobki i przedszkola sa 4-godzinne. Ale fakt, ma 2 lata i 2 miesiace, i jeszcze miesza jezyki, Mówi pojedyncze slowa, a ostatnio zdania typu mama, ven (chodz, mamo), albo mama cita (czyta). I tez czesto woli na cos pokazac niz powiedziec, czego chce… Ale mam nadzieje, ze opanuje Polski, i ze bede umiala nauczyc go czytac i pisac po polsku.
Pozdrawiam serdecznie i dziekuje za bloga! Na pewno bede tutaj wracac.
Witamy w Bilingual House! Dziękujemy za Twoją inspirującą historię 🙂 Powodzenia w dwujęzycznym wychowaniu synka!